Forum Allahu al-ahad - Bóg jest jeden
Alhambra Hafiz - [ALH] - Strażnicy Czerwonej Wieży - forum
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dieta i jedzenie...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Allahu al-ahad - Bóg jest jeden Strona Główna -> Islam, Arabowie - الإسلام عرب / XVIIw Wojny Pol-Tur
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
d3r
Ajatollach



Dołączył: 03 Lip 2009
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 1:24, 28 Lip 2009    Temat postu: Dieta i jedzenie...

Pokarmy i dieta żołnierzy

Warto było by przy opisywaniu warunków bytowych wojska przyjrzeć się równie ważnej jak wymienione powyżej sprawie, mianowicie diety. Z wcześniej podanych wiadomości wiemy jak zorganizowany był system prowiantowania i dostarczania zaopatrzenia dla wojska, jak zatem wyglądały gusta i produkty konsumowane przez wojsko. Stosunkowo najlepiej sprawa ta musiała wyglądać w początkowych okresach działań, gdy można było jeszcze liczyć na zasoby zabierane ze sobą na wyprawę, oraz na dostawy płynące z zaplecza. Wraz z przedłużającym się czasem działań, sytuacja ulegała pogorszeniu niejednokrotnie kończąc się pojawieniem głodu w szeregach wojska, o czym już była mowa. Wyczerpanie zapasów musiało prowadzić do sytuacji, w której wojsko musiało zadowalać się tym, co samo znalazło lub zdobyło. Wraz z wygłodzeniem pogarszała się kondycja zdrowotna żołnierzy, co wiązało się z pojawieniem chorób, o czym będzie w dalszej części rozdziału.
Niestety sprawa diety żołnierzy jest trudna do ustalenia, bowiem źródła na ten temat milczą, a wymieniane wcześniej produkty spożywcze gromadzone w magazynach były składowane z myślą raczej o pokryciu podstawowych potrzeb, niż gustów kulinarnych żołnierzy. Nieco więcej można powiedzieć o upodobaniach konsumpcyjnych społeczeństwa Rzeczpospolitej pod koniec XVII wieku, sądzę, iż właśnie na tej podstawie można będzie się pokusić, o choć częściowe przybliżenie diety wojska. Oczywiście zarówno ilość jak i jakość spożywanego pokarmu wiązała się bezpośrednio z pozycją socjalno – majątkową poszczególnych żołnierzy, logiczne wydaje się, iż znacznie lepiej sprawa ta przedstawiała się u bogatych niż u biednych, ograniczenia w dostępności wiktualiów dotyczyły raczej ich ceny niż dostępności. Różnice w diecie poszczególnych jednostek najlepiej widoczne były po wyglądzie zewnętrznym służących w nich żołnierzy. Korpulentna figura stanowiła niechybną oznakę przynależności do grup uprzywilejowanych, zasobniejszych w gotówkę a przez to jedzących lepiej i obficiej. Informacje o tuszach żołnierzy uczestniczących w działaniach znajdujemy w pisanych w tym okresie źródłach. Najlepiej chyba opisuje ten fakt Dyakowski pisząc, iż niejaki „Matczyński – oczywiście Pan - siadł sobie przy drzwiach tego namiotku na taboreciku, który woził masztalirz zawsze w trokach, bo po nim, ile corpulentus na konia wsiadał” . Sprawa otyłości wiązała się jednocześnie z pewnymi problemami związanymi między innymi z dopasowaniem na korpulentnego żołnierza zbroi, miała wpływ na jego zdrowie, zwinność i sprawność bojową. Równocześnie otyłość związana jest z powiększeniem u grubego osobnika masy ciała, mając bezpośredni wpływ na wytrzymałość i żywotność dosiadanego przez niego rumaka, zarówno podczas marszu jak i bitwy. Zdarzało się, iż z powodu znacznej tuszy jeźdźca dosiadany przez niego koń nie wytrzymywał i „szwankował”, mniejsza z tym, jeżeli przytrafiało się to np. w czasie marszu, gorzej natomiast, gdy problem ten pojawiał się w obliczu nacierającego wroga, kiedy własne siły zostały zmuszone do odwrotu. Sytuacja taka wydarzyła się podczas ucieczki sił polskich pod Parkanami, oddajmy głos w tej sprawie Daleyrac`owi, naocznemu świadkowi tamtych wydarzeń: „Denhoff Wda Pomorski, (…). Dla zbytniej otyłości nie mógł on nosić zbroi, lecz za to kaftan, ze stu łokci składanej kitajki uszyty: mimo tego, wskroś kulą został przestrzelony. Napróżno sześciu sług jego na ratunek przypadło, dla otyłości i rany, nie mogli go wsadzić na konia” . Również i podczas tejże bitwy znaczna tusza o mało nie przyczyniła się do śmierci samego króla Sobieskiego, całe szczęście, że koń królewski „stanął na wysokości zadania” i wycofał się wraz z jeźdźcem, oczywiście nie bez pomocy, która nadeszła w ostatniej chwili. Jak czytamy w dalszej części pamiętnika cytowanego już wcześniej autora „Pan ten jest takiej otyłości, iż ciężko jest dobrać konia, któryby znim długo mógł biedz mógł. Najmocnieszy musiałby upaść pod takim ciężarem zwłaszcza po głębokich bruzdach, zawalonych ciałami pobitych, po porzucanych kopiach, chorągwiach, kotłach; przecież koń, na którym Król dnia tego siedział, niespodziewaną siłę okazał, i nie tylko wszystkie te zawady dzielnie przesadzał, lecz tak pewnym i szybkim leciał pędem, iż Król niemogąc już prawie oddychać, obróciwszy się do Koniuszego Kor. przyjaciela swego, już więcej nie mogę, zawołał. Puść W.K.M. cugle, rzekł mu Matczyński, i natychmiast uchwycił go pod pachę prawą, Szlachcic zaś Litewski nazwiskiem Czerkas, wzioł go pod lewą, by go utrzymywać w biegu, tym sposobem ocalili Króla” .
Powróćmy jednak do problemu diety żołnierzy. Najpełniejszy obraz zabranego na wyprawę prowiantu pochodzi z czasu wyprawy wiedeńskiej, dlatego też pozwolę sobie na szersze przedstawienie tejże sprawy. Jak dowiadujemy się z informacji zawartych w źródłach na wyprawę wiedeńską zgodne z ordynansem królewskim zabrano ze sobą „(…) worki i skrzynie pełne chleba, jagieł, słoniny, boczku, wędzonki, grochu i masła. Są i napoje, jak piwo, gorzałka i wino” . Dodatkowo zabierano ze sobą zapewne i zboża będące półproduktem do wypieku chleba. Sytuacja wymagała, aby zapasy stanowiły produkty nie psujące się szybko, pozwalając na długotrwałe ich przechowywanie i transport. Jednak jak wspominałem wcześniej, owe zapasy niekoniecznie musiały świadczyć o zwyczajach i gustach kulinarnych uczestników wyprawy. Pełniejsze informacje o spożywanych wówczas produktach, możemy poznać dzięki obserwacjom poczynionym przez przebywającego w tym okresie w kraju Anglika, niejakiego Bernarda O`Connora lekarza Królewskiego, który zapisał w swoim pamiętniku o gustach Polaków następujące wiadomości: „Wiele jedzą wołowiny i cielęciny, pogardzają skopowiną; i dają ją tylko służącym. Mają wiele kuropatw szarych, czerwonych żadhych. Zająców mnóztwo niezmierne. Brzydzą się królikami, znajdziesz je jednak po domach, lecz te tylko dla futra. Sarn pełno, mniej nierównie jeleni. Dosyć jest żubrów, mięso ich solone wybornem jest. (…) Polacy rzadko kiedy są głodni: zimnych potraw nieużywają wiele: z rana i mężczyźni i kobiety jedzą grzane piwo z jajami, imbirem i cukrem. Lubiom marynowane prosięta, lubo sos ich nie jest najsmaczniejszy. Na obiad zawsze musi być groch rozcierany z wieprzowiną. Jedzą wszelkie rodzaje grzybów, które w Polszcze nie są tak szkodliwe jak gdzie indziej, równie jak i mleko z maku, tego nawet lud pospolity często używa za polewki i sosy. Tłoczą olej z maku, orzechów, rzepaku, konopi, i używają go w dni postne. Mają swoje szczególne zupy, potaże z różnych warzyw przez kucharzy Francuskich robione, wielce cenią. Mięso niebardzo gotują, i ztąd lepszy ma smak. Sosy ich różne są od naszych (angielskich – przyp. B.H). Żółte z szafranu, białe z zsiadłego mleka, szare z cebuli, czarne nakoniec z powideł śliwkowych. Sosy te zaprawiają cukrem, pieprzem, cynamonem, imbirem, kaparami, muszkatołową gałką, oliwkami, śliwkami. Ryby nierównie lepiej przyprawiają niż w jakimkolwiek bądź kraju. (…) Lubo najpiękniejsze zboża rodzą się w Polszcze, Polacy mało jedzą chleba, za to wiele ogrodowin, które przyprawiają wybornie. Z rozmaitych zbóż robić zwykli kasze, i te są smacznym i zdrowym pokarmem. Pospólstwo tem tylko prawie żyje, zwykli także siekać kapuste, posypywać solą i w beczkach kamieniami przywalać. Tym sposobem może się do roku trzymać” . Jak widać z powyższego, fragmentu zwyczaje żywieniowe naszych rodaków były dość zróżnicowane, oczywiście jadłospis opisany przez O`Connora zapewne odpowiadał zwyczajom i gustom stanu szlacheckiego, bowiem pospólstwo musiało w swych kulinarnych zwyczajach ograniczyć się do tego co samo było w stanie sobie wyhodować. Z przytoczonego opisu można sądzić, iż uczestnicząca w wyprawach szlachta przyzwyczajona do wykwintnego jadła raczej starała się utrzymywać dietę na stałym poziomie, oczywiście zdarzały się również i momenty, gdy nawet i ta grupa odczuwała na sobie głód wynikający z problemów z zaopatrzeniem i prowiantowaniem. Sytuacja taka zdarzyła się w roku 1673, podczas wyprawy Chocimskiej, jak podawałem wcześniej toczonej w ogołoconej przez wroga krainie. Podobne okoliczności wystąpiły i w kolejnych kampaniach, poczynając od wyprawy wiedeńskiej: „Polacy sądzili się być na kończynach świata, wzdychając ustawicznie za swem piwem, kapustą i kaszą” , przez wyprawę mołdawską z 1686 r., aż do ostatniej wyprawy królewskiej z roku 1691. Wyjątkiem była w tym przypadku wyprawa bukowińska Hetmana Jabłonowskiego z 1685 r., która była krótka i wycofano się w granice Rzeczpospolitej jeszcze przed całkowitym wyczerpaniem zabranych ze sobą zapasów .
Pozostając nadal przy diecie, warto było by przyjrzeć się nieco używanym wówczas napojom. Równie ciekawe spostrzeżenia poczynił wspominany autor i w tej kwestii, „Sprowadzają wina z Węgier, Włoch, Hiszpanji, Francyi i Niemiec, wino atoli z Węgierskie w największym jest wzięciu. Nadto sycą miody ciemne i białe, te ostatnie lipcem się zowią; wiszniaki, maliniaki nalewają się miodem. Wódek i piwa rozmaite warzą gatunki etc. etc.” .
Jak widać pito wówczas głównie napoje alkoholowe, jednak konfrontując je ze spożywanymi wówczas specjałami, zwykle tłustymi, wspomagały one zapewne trawienie konsumowanych wiktualiów. Zwykle mniej zamożna część żołnierzy piła tzw. cienkacze, czyli rozcieńczone wodą piwo i wino. Oczywiście z wydłużaniem się czasu trwania kampanii i wyczerpywaniem się zapasów, musiano zastępować szlachetniejsze trunki wodą. Zdarzenie takie miało miejsce w czasie kampanii 1683 r., oddajmy w tej sprawie głos pamiętnikarzowi „ (…) a do tego jakieśmy się od Wiednia ruszyli, to piwa ani widzieliśmy w wojsku, tylko raz się zjawiło czajkami przywiezione” . Problem z wodą obecny był również w czasie wyprawy mołdawskiej w 1686 r., upalne lato spowodowało niski stan rzek, wywołując równocześnie na obszarze gdzie toczyły się działania suszę. O występujących w czasie kampanii problemach czytamy w diariuszu autorstwa Jakuba Sobieskiego: „Jużeśmy mieli stać nad Dzieżą, ale że tej rzeki woda jest nie zdrowa, musieliśmy aż do samego opodal iść Prutu, gdzieśmy aż blisko przed wieczorem stanęli” . Również i w innym miejscu tegoż diariusza czytamy o brakach w wodzie: „18 X we środę. (…) Dla wody stanęliśmy z wojskiem i taborem. Napoiwszy konie, szliśmy dalej, (…) Stanęliśmy bez wody … pod Kukurudzeni; 19 X we czwartek. (…) Poszliśmy dalej i jako wodyśmy się dalej spodziewali, mieliśmy nocą iść do niej, atoli jakąś wynaleźli byli wodę, tak tedy, że noc była, jakośmy szli taborem, stanęliśmy na noc” .
Wiemy już, co jedzono w wojsku polskim, o diecie w wojsku Tureckim czytamy w referacie „Wojskowość turecka w XVII wieku”: „Podczas pokoju żołnierz stały otrzymywał oprócz żołdu 1,26 kg białego chleba oraz rację żywności, składającą się z baraniny, roślin strączkowych, ryżu i tłuszczu. Podczas wojny racja to 42 dkg chleba, 21 dkg sucharów, 24 dkg baraniny lub wołowiny, 21 dkg ryżu i 10 dkg tłuszczu. Wojska lenne otrzymywały tylko żywność” , jednak nie zawsze udawało się utrzymywać wymienione ilości na stałym poziomie, co w efekcie prowadziło dość często do grabieży i buntów. Z informacji zapisanych w źródłach dowiadujemy się, że wojsko muzułmańskie jako napój wykorzystywało wodę, oraz polewki i pilaw przyrządzane z łoju, ryżu i wody: „ (...) przeznaczył on ( wielki serdar Kara Mustafa – przyp. B.H.) dla rannych dziennie po trzydzieści kile ryżu i sześćdziesiąt okk łoju na gotowanie pilawu i polewki ...” . Zamożniejsi i tureccy dostojnicy pili napój przygotowywany ze zmielonych ziaren kawy, zalewanych wrzącą wodą, wymienia je autor „ Diariusza medycznego wyprawy wiedeńskiej” pomiędzy zdobytymi łupami: „Kwatermistrze nasi napotkali znaczne ilości worków z ziarnem kawowym. Otóż, można zeń przyrządzać przedni napój na pobudzenie witalności” . Często spotykanymi napojami głównie wśród zwykłych żołnierzy, były również i napoje alkoholowe, zabronione nakazami religijnymi.
Nie zawsze wypijano napoje alkoholowe jako uzupełnienie dla spożywanych produktów, często pito dla samego picia, wprowadzanie się w stan upojenia zdarzało się i można nawet zaryzykować twierdzenie, że nawet stosunkowo dość często. Świadczą o tym liczne pojawiające się w ówczesnych źródłach zapiski, poruszające tę kwestię. Zamiłowanie do trunków wyskokowych widoczne było zwłaszcza, pomiędzy uczestniczącymi w kampanii wojakami. Podczas działań prowadzonych w roku 1671, jak dowiadujemy się z „Dyaryusza wyprawy (…)”, po przejściu na polską stronę miasteczka Ładyżyn, kilku żołnierzy odłączyło się od głównych sił i pozostało w nim racząc się miodem pitnym, postępowanie to jednak nie zakończyło się dla nich szczęśliwie: „(…)gdy kilku Towarzystwa którzy się tam przy miodzie konfidencyjować poczęli, i pisarza pokojowego, i kapelana (prawdopodobnie chodzi o muzyka wojskowego – przyp.B.H) wielkiego hultaja i pijaka zatrzymali: acz była wiadomość że ciż powracali nazajutrz za wojskiem, ale ich na przeprawie Tatarowie w lesie ukryci, zastąpiwszy im pobili” . Z podobnymi opisami spotykamy się również z czasu marszu wiedeńskiego gdzie jak piszą uczestnicy wydarzeń pijaństwo zdarzało się stosunkowo często, i tak np. w jednym liście Sobieskiego do Marysieńki czytamy: „(…) Ks. Lotaryński (…) naprzód nie chciał pić naszego wina, jeno mozelskie z wodą, i to wody bardzo siła: jakoż cale nie pija. Rozochociwszy się jednak, pił i węgierskie. Ów Taff, co był posłem od niego na mojej elekcyjej (…) często mu do ucha szeptał i aby był nie pił, przestrzegał: ale się zaś i sam stróż upił, i samże potem ochoty dodawał” . Problemy związane z pijaństwem, bo tak właściwie powinno się owe zdarzenia nazywać, występowały zarówno po stronie polskiej, jak i pozostałych biorących udział w działaniach zbrojnych. W jednym z listów pisanych z Kamieńca znajdujemy między innymi informacje o takim zdarzeniu: „Miodu, piwa i gorzałki szynkować zakazano, a to z okazyi dwóch Janczarów, którzy popiwszy się nawzajem sztyletami się pozabijali” . Fakt owy wskazuje, iż nawet armia muzułmańska niebyła wolna od sympatyków mocniejszych trunków. Fakt picia wina mający miejsce podczas wyprawy wiedeńskiej potwierdza również kronikarz turecki: „Czterech ludzi, przyłapanych pod sztachetami giaurowskimi na piciu wina, dostało w obliczu serdara po dwieście kijów. Natomiast dziesięciu giaurom, woźnicom ze Sremu, złapanym w momencie, gdy w jakiś sposób giaurom z zamku dawali wino, wymierzono na majdanie po trzysta kijów” . Nadużywanie alkoholu prowadziło zwykle do rozprzężenia dyscypliny i karności w wojsku, dlatego było to przez dowódców, surowo zabronione i tępione.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Allahu al-ahad - Bóg jest jeden Strona Główna -> Islam, Arabowie - الإسلام عرب / XVIIw Wojny Pol-Tur Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin